Korzystajac z pieknej pogody 7 XII 2005 r. wybralem sie wczesnym rankiem tzn. o godz 7.00 samochodem w okolice pobliskiego wzgorza o nazwie East Lomond (503 n.p.m.) bedacego wschodnim krancem pasma o nazwie Lomond Hill.

 Na parking przybylem okolo 7.30, stad po polgodzinnym marszu dotarlem na szczyt. Zejscie ta sama droga, ok. 20 min niespiesznego spaceru.

 Wybralem sie tam, by zobaczyc wschod slonca. Kiedy przyjechalem na parking bylo jeszcze zupelnie ciemno. Z pobliskich zarosli wyploszylem kilka wiekszych ptakow, ktore ciezkim lotem wzbily sie w gore by opdal znow opasc. Przypuszczam ze byly to kuropatwy lub jarzabki [ostatecznie okazaly się być pardwami szkockimi... ;-)]. Na samym szczycie widzialem calkiem z bliska krogulca.

 Pasmo Lomondow (bo tak jak mniemam mozna spolszczyc te nazwe) rozciaga sie miedzy malownicza dolina rzeki Leven, wyplywajaca z jeziora Loch Leven, by po ok. 20 kilometrach znalezc ujscie do Morza Polnocnego w miejscowosci o tejze samej nazwie, a Fallkland. Pasmo to niezbyt wybitne jednak o malowniczej rzezbie (jak juz wspominalem w jednej z wczesniejszych e-pistol) - pologi grzbiet z wybitnymi stozkami wulkanicznego pochodzenia.

 Widok jaki rozciagal sie ze szczytu byl rzeczywiscie wspanialy...

 Na wschodzie morze z malowniczo oswietlonymi wiezami wiertniczymi, przechodzace ku poludniowi w niewielkie pasma wzgorz, od zachodu skryte we mgle jezior Loch Lomond i dalej za nim wzgorza Ochil Hills, a od polnocy Gory Gampiampianskie z osniezonymi wierzcholkami i swiatla Dundee...

PM

SZKOCJA