Tym
razem postanowiliśmy zobaczyć jak z roweru wygląda Beskid Niski —
wybór padł na Magurę Małastowską (myśleliśmy też o Wątkowskiej,
ale skoro tam byliśmy stosunkowo niedawno...).
Podjechaliśmy
do przysiółka Bielanka, samochód został koło jednej z ferm
produkujących jaja kurze; po chwili jechaliśmy asfaltową drogą w
kierunku Leszczyn. Jeśli po wyjściu z samochodu, przy przebieraniu było
nam zimno, to od razu rozgrzaliśmy się w czasie podjazdu. Zatrzymaliśmy
się na pierwszym wierzchołku, który pojawił się na naszej drodze (k 612),
napiliśmy się kawy i ruszyliśmy szlakiem rowerowym. Na mapie szlak
rowerowy jest zaznaczony jako projektowany — w realu niektóre jego
fragmenty wydają się dyskusyjne, jednak z odrobiną chęci można odnaleźć
leśną, niewyraźną drogę, zarośniętą i pełną kałuż, ale mimo
wszystko urokliwą... Tylko początkowy odcinek naszej trasy był co najwyżej
semilajtowy, potem — po dojechaniu do szlaku, było już tylko
lajtowo :-) Słońce rozświeciło się na dobre... W trakcie jednego ze
zjazdów, w miejscu wątpliwym, Darek odważnie zanurkował ponad
kierownicą.. :-) My z Bartkiem daliśmy sobie spokój w tym
miejscu...
Wkrótce
był szczyt Magury Małastowskiej
(813 m n.p.m.), gdzie zatrzymaliśmy się na moment. Początkowo
planowaliśmy zrobić tutaj odpoczynek, ale gdy tylko usiedliśmy, zaraz
oblazła nas masa mrówek! Zrezygnowaliśmy więc z dłuższego popasu na
rzecz nieodległego już schroniska. W międzyczasie minęło nas dwóch
bajkerów; zjechaliśmy na moment na południe, do nieodległego cmentarza
wojennego.
Cmentarz
wojenny nr 58 jest jednym z prawie 400 cmentarzy, na terenie Beskidów,
które przypominają o toczących się tu walkach w czasach I wojny światowej...
Jest wspólną mogiłą ponad 130 Austriaków i Rosjan. Został zbudowany
na planie krzyża greckiego. Jest to kilkanaście zbiorowych mogił (ze
zniszczonymi, drewnianymi krzyżami) otoczonych kamiennym (rozsypującym
się już...) murem. W górnej cmentarza znajduje się kamienny kopiec.
Cmentarz jest bardzo zniszczony i zaniedbany.
Po
sesji fotograficznej zjechaliśmy do Schroniska
pod Magurą Małastowską im. prof. Stanisława Gabryela. Nie byliśmy
tutaj jedynymi bajkerami. Zjedliśmy pierogi ruskie i popili *–colą.
Potem szus na Przełęcz Małastowską, gdzie obejrzeliśmy kolejny
cmentarz wojenny.
Cmentarz
wojenny nr 60 na Przełęczy Małastowskiej jest jednym z najbardziej
znanych cmentarzy w całych Beskidach. Położony tuż przy drodze, tłumnie
odwiedzany i fotografowany stał się swoistą „wizytówką” i
to powoduje, że jest jednym z najlepiej utrzymanych cmentarzy w całych
Karpatach. Jest tam pochowanych ponad 170 żołnierzy austriackich. Każda
mogiła ma drewniany krzyż, a cały cmentarz jest otoczony stylowym
drewnianym parkanem.
Z
Przełęczy wróciliśmy drogą do szlaku żółtego, a potem szlakiem (i
błotem) do pól na rozległym grzbiecie Polana
(pasło się tu stado koni). Grzbietem jest wyznaczony szlak rowerowy (?)
— przy domach skręca
do Ożennej (asfalt), myśmy chcieli zjechać do Nowicy. Zamiast drogi
asfaltowej wybraliśmy polną, która wkrótce się skończyła i w
efekcie trzeba było się przedzierać w dół ścieżkami przez łąkę i
las. Określiłbym ten odcinek jako semihard... :-) Na koniec czekał nas
jednak efektowny przejazd przez Potok Przysłupianka.
Z
Nowicy skierowaliśmy się w kierunku Leszczyn, trasa okazała się bardzo
ciekawa: asfalt skończył się tuż za wsią, a droga zaczęła
przeskakiwać z jednej strony potoku na drugą. Pokonanie kilku
malowniczych brodów stanowiło niespodziewaną, miłą atrakcję
wycieczki. Po drodze zobaczyliśmy jeszcze stanowisko zimowita jesiennego
(Colchicum autumnale L.). Potem
były Leszczyny, odpoczynek koło cerkwi, zdjęcia i podjazd (i zjazd)
asfaltem do Bielanki. Pogoda dopisała.
Tekst: B. Bubula
|