Wycieczka na Magurę Małastowską (813 m)

     Tym razem postanowiliśmy zobaczyć jak z roweru wygląda Beskid Niski — wybór padł na Magurę Małastowską (myśleliśmy też o Wątkowskiej, ale skoro tam byliśmy stosunkowo niedawno...).
     Podjechaliśmy do przysiółka Bielanka, samochód został koło jednej z ferm produkujących jaja kurze; po chwili jechaliśmy asfaltową drogą w kierunku Leszczyn. Jeśli po wyjściu z samochodu, przy przebieraniu było nam zimno, to od razu rozgrzaliśmy się w czasie podjazdu. Zatrzymaliśmy się na pierwszym wierzchołku, który pojawił się na naszej drodze (k 612), napiliśmy się kawy i ruszyliśmy szlakiem rowerowym. Na mapie szlak rowerowy jest zaznaczony jako projektowany — w realu niektóre jego fragmenty wydają się dyskusyjne, jednak z odrobiną chęci można odnaleźć leśną, niewyraźną drogę, zarośniętą i pełną kałuż, ale mimo wszystko urokliwą... Tylko początkowy odcinek naszej trasy był co najwyżej semilajtowy, potem — po dojechaniu do szlaku, było już tylko lajtowo :-) Słońce rozświeciło się na dobre... W trakcie jednego ze zjazdów, w miejscu wątpliwym, Darek odważnie zanurkował ponad kierownicą.. :-) My z Bartkiem daliśmy sobie spokój w tym miejscu... 
     Wkrótce był szczyt Magury Małastowskiej (813 m n.p.m.), gdzie zatrzymaliśmy się na moment. Początkowo planowaliśmy zrobić tutaj odpoczynek, ale gdy tylko usiedliśmy, zaraz oblazła nas masa mrówek! Zrezygnowaliśmy więc z dłuższego popasu na rzecz nieodległego już schroniska. W międzyczasie minęło nas dwóch bajkerów; zjechaliśmy na moment na południe, do nieodległego cmentarza wojennego.
     Cmentarz wojenny nr 58 jest jednym z prawie 400 cmentarzy, na terenie Beskidów, które przypominają o toczących się tu walkach w czasach I wojny światowej... Jest wspólną mogiłą ponad 130 Austriaków i Rosjan. Został zbudowany na planie krzyża greckiego. Jest to kilkanaście zbiorowych mogił (ze zniszczonymi, drewnianymi krzyżami) otoczonych kamiennym (rozsypującym się już...) murem. W górnej cmentarza znajduje się kamienny kopiec. Cmentarz jest bardzo zniszczony i zaniedbany.
     Po sesji fotograficznej zjechaliśmy do Schroniska pod Magurą Małastowską im. prof. Stanisława Gabryela. Nie byliśmy tutaj jedynymi bajkerami. Zjedliśmy pierogi ruskie i popili *–colą. Potem szus na Przełęcz Małastowską, gdzie obejrzeliśmy kolejny cmentarz wojenny. 
     Cmentarz wojenny nr 60 na Przełęczy Małastowskiej jest jednym z najbardziej znanych cmentarzy w całych Beskidach. Położony tuż przy drodze, tłumnie odwiedzany i fotografowany stał się swoistą „wizytówką” i to powoduje, że jest jednym z najlepiej utrzymanych cmentarzy w całych Karpatach. Jest tam pochowanych ponad 170 żołnierzy austriackich. Każda mogiła ma drewniany krzyż, a cały cmentarz jest otoczony stylowym drewnianym parkanem.
     Z Przełęczy wróciliśmy drogą do szlaku żółtego, a potem szlakiem (i błotem) do pól na rozległym grzbiecie Polana (pasło się tu stado koni). Grzbietem jest wyznaczony szlak rowerowy (?) —  przy domach skręca do Ożennej (asfalt), myśmy chcieli zjechać do Nowicy. Zamiast drogi asfaltowej wybraliśmy polną, która wkrótce się skończyła i w efekcie trzeba było się przedzierać w dół ścieżkami przez łąkę i las. Określiłbym ten odcinek jako semihard... :-) Na koniec czekał nas jednak efektowny przejazd przez Potok Przysłupianka.
     Z Nowicy skierowaliśmy się w kierunku Leszczyn, trasa okazała się bardzo ciekawa: asfalt skończył się tuż za wsią, a droga zaczęła przeskakiwać z jednej strony potoku na drugą. Pokonanie kilku malowniczych brodów stanowiło niespodziewaną, miłą atrakcję wycieczki. Po drodze zobaczyliśmy jeszcze stanowisko zimowita jesiennego (Colchicum autumnale L.). Potem były Leszczyny, odpoczynek koło cerkwi, zdjęcia i podjazd (i zjazd) asfaltem do Bielanki. Pogoda dopisała.

Tekst: B. Bubula