WYCIECZKA NA JAWORZYNĘ KAMIENICKĄ (04.02.2007 r.)

 

 

Na początku lutego Pani Zima ulitowała się wreszcie nad swymi sługami i sypnęła świeżym śniegiem w Gorcach. Mimo mglistej pogody powstały świetne warunki do łyżwowania, tj. przyjemny, niezbyt głęboki puch i lekki mróz. Z Przełęczy Przysłop zjechaliśmy do Rzek, gdzie pociągnęliśmy dalej przetartą drogą do „bacówki Papieskiej” w dolinie Kamienicy, a potem rowerowym szlakiem na Jaworzynę Kamienicką. Podejście „rowerówką” jest łagodne, w niezbyt głębokim i lekkim śniegu dobrze się torowało, czasami tylko trzeba było przedrzeć się przez zwalone drzewa.

Po drodze wyprzedziliśmy dwóch skiturowców z Suwalszczyzny. Sympatyczni wędrowcy utrzymywali, że idą na jeden dzień na Turbacz i  na wieczór wracają do stancji we wsi, ale okrutnie napchane plecaki i namiot wskazywały na bardziej nielegalne zamiary … Widziałem też na podejściu sikorkę czubatkę.

Pod Polaną Jaworzyną Kamienicką założyliśmy foki (z wyjątkiem Leszka, który zgrabnie pomknął na cienkich biegówkach). Właściwie to zrobiliśmy to wyłącznie w celach treningowych, bo stromizna nie jest za wielka. Śnieg na Polanie był przewiany, kilkucentymetrowa warstwa (legendarna lodoszreń łamliwa?) załamywała się pod nami ukazując borówczyska.

Przy Bulandowej kapliczce opanował nas tradycyjny szał fotograficzny. Na polanę od strony Turbacza (przedeptany szlak) weszła grupa młodzieży na butach, z ciężkimi plecakami. Ciągnęli zdaje się na Gorc, ale pogubili się trochę i zeszli w dół polany, tak że potem minęliśmy ich, gdy, wróciwszy do grzbietu, usiłowali przebić się przez nawiane, ponad metrowe zaspy na skraju lasu. Delikatnie ominęliśmy ich na naszych zgrabnych jak sarenki, leciutkich nartach.
W takich chwilach odczuwa się dojmująco nieznośną lekkość back country, jest to, nie powiem, przyjemne uczucie.

Również spotkani niżej skiturowcy zdążyli przyczłapać do kapliczki, pogawędziliśmy chwilę o aktualnej sytuacji śniegowej na Suwalszczyźnie.

Ruszyliśmy szlakiem zielonym w stronę Gorca. Ponieważ nie spieszyliśmy się zbytnio na tej wycieczce, a chcieliśmy ją z rozmaitych względów zakończyć jeszcze za dnia, stało się jasne, że nie dojdziemy na Gorc. Postanowiliśmy więc zjechać z Polany Bieniowe zaznaczoną na mapie drogą z powrotem do „rowerówki”. Grzbiet główny Gorców na odcinku Jaworzyna Kamienicka – Polana Bieniowe jest wprost wymarzony dla narciarstwa śladowego (najlepiej go przechodzić w tym właśnie kierunku, z uwagi na przewagę „zejść” nad podejściami). Dobry, lekki i poślizgliwy śnieg, łagodne spadki, rzadki las górnoreglowy, polany po drodze (Średniak, Przysłop Górny i Dolny) sprawiły, że użyliśmy trochę narciarskiego życia. Po drodze wyszliśmy, trochę błądząc, na samiuśki, zalesiony wierzchołek Przysłopu (1187 m).

Na Polanie Bieniowe urządziliśmy popas na ławeczkach pod tablicą informacyjną GPN z nazwą polany. Po posiłku poszusowaliśmy w dół wzdłuż polany, na NE. Zjazd był bajkowy, taki „posłuszny” śnieg zdarza się nam zwykle raz na sezon. Zabawa zjazdem tak nas poniosła, że zjechaliśmy na dolny skraj polany, podczas gdy zaznaczona na mapie ścieżka (oczywiście niewidoczna w zimie na polanie) prawdopodobnie wchodzi w las w połowie wysokości hali. Dotrawersowaliśmy więc do tej drogi pokonując dwa niewielkie cieki wodne. Dolnoreglowa buczyna jest na tym stoku dość rzadka, śnieg był bezpieczny, więc zjazd w zakosy i pod koniec stromszym holwegiem do stokówki był przyjemnością, a nie „ciazką robotą”, choć oczywiście trochę mniej wprawnych, w tym niżej podpisanego, kopyrtało. Na „rowerówce” spotkaliśmy nasz ślad i ruszyli z powrotem ku Rzekom. W dolinie Kamienicy droga była przetarta, więc zabawialiśmy się w biegi narciarskie krokiem łyżwowym.

 

Czasy przejść: start na Przeł. Przysłop 8.05 - Jaworzyna Kamienicka od 11.45 do 12.25- zjazd z Bieniowego 14.30 – Polana Trusiówka (parking) 15.45 – Przeł. Przysłop 16.05 (cała trasa 8 h)

BS