Dawno nie miałem takiego farta! Zmęczony i niewyspany wyruszam z Radkiem o 4,00 rano. Pogoda pochmurna, w nocy padało. Z Jastrzębia i Nowego Targu zabieramy resztę ekipy i o świcie zostawiamy auto na Łysej Polanie. Udało mi się przekonać Radka do zmiany planów i wejścia na Rysy przez Dolinę Białej Wody, Ciężką Dolinę i Wagę. To było moje marzenie od kilku lat. Idąc pod górę zastanawiałem się kiedy będziemy musieli uciekać przed burzą. Tymczasem przy progu Zmarzłego Stawu miła niespodzianka - rozpogodzenie i piękne bezchmurne niebo. Wcześniej przy Ciężkim Stawie znalazłem kolebę, w której bywał między innymi K. Przerwa-Tetmajer. Teraz marzy mi się nocleg w kolebie i przeżycie "Nocy pod Wysoką". Ponad Zmarzłym Stawem droga prowadzi przez nieprzyjemne piargi. Spotykamy leżącą w śpiworach dwójkę młodych słowackich wspinaczy, którzy spędzili mroźny biwak pod olbrzymim głazem. Idąc dalej w górę podziwiamy Młynarza, Wyżni Żabi Szczyt, Ciężką Turnię i Rysy, a nade wszystko Kaczą Turnię, Ganek i Ciężki Szczyt. U podstawy północnej ściany tego ostatniego odbijamy skośnie w prawo idąc grzędą ograniczającą śliski i kruchy żleb. Nagrodą za trudy wspinaczki jest miłe ciepło promieni słonecznych na przełęczy Waga. Dylemat którędy będziemy wracać postanawiamy rozwiązać po obiedzie w Chacie pod Rysami.

Pomimo ogromnego ścisku w schronisku udaje nam się zakupić polewki kapustowe i wyprażany syr oraz kawę, czekoladę na gorąco i herbatę. "Żubra" na deser mieliśmy własnego:). W tym czasie Radek przebywał na Rysach jako, że wysforował się do przodu i straciliśmy kontakt słowny, wzrokowy, a nawet "komórkowy". Ponownie spotykamy się z Radziem na przełęczy Waga i po burzliwej dyskusji umawiamy się na wspólne zejście do Morskiego Oka. Na Rysach olbrzymi tłum ludzi. Na szczęście słońce wytopiło lód na skałach i było bezpiecznie. Panorama ze szczytu jest niezwykle piękna zwłaszcza przy takiej pogodzie. Oczywiście największe wrażenie robi Ganek ze swoją galerią i opadającą z niej słynną ścianą.

Jako jedni z nielicznych schodzimy do Doliny Rybiego potoku, reszta wraca do Doliny Mięguszowieckiej. Niestety w górnych partiach szlaku po polskiej stronie lodu było całkiem sporo i trzeba było bardzo uważać. Za to poniżej Buli pod Rysami pozostawało już tylko rozkoszowanie się widokami zwłaszcza, że ludzi było bardzo mało. Podobnie w schronisku przy Morskim Oku, gdzie zjedliśmy pyszną szarlotkę. Na dziedzińcu schroniska najpierw biegała łasica, a potem panna młoda z orszakiem ślubnym. Takie to atrakcje wymyśla teraz obsługa schroniska, żeby przyciągnąć turystów pomimo zamkniętej drogi dojazdowej  ;)

LP