Wyjście z Kowańca, w schronisku zostawiamy klamoty i wędrujemy na Jaworzynę, gdzie przy pięknej pogodzie ćwiczymy jazdę po wiosennym firnie. Pamiętam, że wtedy po raz pierwszy udało mi się skręcić w kontrolowany sposób. Drugi dzień idziemy przez Kiczorę w stronę przełęczy czerwonym szlakiem, tak daleko jak puści śnieg. Dochodzimy mniej więcej do Polany Cioski. Tu bawimy się jazda na nartach, ognisko, smażone kiełbaski, leniuchowanie na słońcu przy zruinowanym szałasie. Piękna pogoda, kwitną krokusy, pachnie wiosna, ale jest jeszcze sporo śniegu. Powrót ta sama trasa. trzeci dzień to zjazd z Turbacza do Koninek. Pogoda wręcz upalna, jeździmy na nartach w podkoszulkach, niżej wytopiska, błoto i dużo małych wiosennych strumyczków, zapach żywicy, brzęczenie obudzonych much, zięby i sikory śpiewają pełnym gardłem. Zima znika w oczach za to laki rozkwitają krokusami. Wszystko przemoczone, my wymęczeni ale była to jedna z piękniejszych wycieczek w moim życiu .

PM